Styl życia

Czy tęcza "zaraża"?

Od czasu do czasu, w przestrzeni medialnej możemy usłyszeć dyskusję dotyczącą tzw. „promocji kultury LGBT”. Czy to w formie homiletycznego hasła o „tęczowej zarazie” z jednej strony, czy też z drugiej, w postaci tłumaczenia, że do obrania takiej, czy innej orientacji seksualnej nie da się kogoś przekonać i jest to sprawa przyrodzona. Możemy chyba zgodnie przyznać, że każdemu z nas zdarzyło się o tak wysuwanych stanowiskach różnych stron debaty publicznej słyszeć.

Zostawiając na boku własne przekonania, czy też nawet deklarowaną przez siebie orientację, warto jednak, aby każdy z nas na chłodno zastanowił się nad toczącą się w tym temacie dyskusją. W świetle bowiem amerykańskich badań społecznych z ostatnich lat, kwestia hipotetycznego wpływu obecności, akceptacji i promocji zachowań i postaw LGBT w społeczeństwie, może przekładać się na rosnący odsetek osób deklarujących się i żyjących jako homo-, bi-, trans- i in. Dotychczas wysuwane jedynie przez konserwatywną prawicę hipotezy (niestety – zwykle w sposób toporny i niezrozumiały) przyjmują bowiem coraz częściej postać obserwowalnych zmian w społeczeństwach zachodnich.

Badania Instytutu Gallupa w USA. Zjawisko „biseksualizmu”.

Jak wynika z badań przeprowadzonych w 2020 roku przez Instytut Gallupa[1], wśród amerykańskiej dorosłej młodzieży z tzw. pokolenia Z (osoby urodzone w latach 1997-2002), odsetek osób deklarujących się jako LGBT+ wyniósł 15,9% ogółu badanych w tej grupie. Co ciekawe, niemal trzy czwarte spośród tych osób deklaruje się jako osoby biseksualne. W porównaniu z pozostałymi grupami wiekowymi, możemy dostrzec tutaj istotną różnicę – zarówno jeśli chodzi o samo deklarowanie się jako osoba o innej niż heteroseksualna orientacji/tożsamości, jak i ściślej, deklarowaniu biseksualności.

W przypadku tzw. millenialsów (urodzonych w latach 1981-1996), odsetek osób deklarujących się jako LGBT+ wyniósł już tylko 9,1% (na co składa się 5,1% biseksualistów), zaś wśród Pokolenia X (urodzonych w latach 1965-1980), odsetek ten oscylował w okolicach niecałych czterech procent (na co składało się już tylko 1,8% biseksualistów).

Na bazie tych badań możemy więc stwierdzić, że ogólnej tendencji wzrostowej liczby osób deklarujących się jako osoby LGBT+, towarzyszy równoczesny wzrost liczby osób deklarujących się jako biseksualne.

Co ważne, przytoczone badania Instytutu Gallupa nie były przeprowadzane na grupie osób niepełnoletnich (do 18. roku życia), którym towarzyszy naturalne (acz z nie zawsze dobrymi skutkami) odkrywanie własnej seksualności na etapie dojrzewania w wieku nastoletnim. Jeśli mowa o osobach z pokolenia Z urodzonych w latach 1997-2002, to możemy założyć, że są to osoby już (przynajmniej biologicznie) dojrzałe. Wysoki procent zadeklarowania LGBT+ w tej grupie badawczej nie łączy się już zasadniczo z burzą hormonów, czy też – ujmując sprawę potocznie – „eksperymentowaniem” z własną tożsamością. Znaczącego odsetka biseksualizmu nie można tutaj również usprawiedliwiać takimi zjawiskami, jak choćby tzw. faza homofilna w okresie dojrzewania[2] (wywołująca przejściowy pociąg seksualny – częściej wśród chłopców – do osób tej samej płci), gdyż mamy tu do czynienia z osobami już dorosłymi.

Wydaje się więc, że twierdzenia lewicowo-liberalnych aktywistów i polityków o tym, jakoby nie istniało coś takiego jak „promocja [zachowań] LGBT” powoli nie wytrzymuje zderzenia z rzeczywistością.

W istocie bowiem młodzi ludzie – na skutek gigantycznych kampanii w mediach i kulturze masowej, jak i w konsekwencji wzrostu społecznej akceptacji dla czynów i postaw nieheteroseksualnych – przyjmują postawy i zachowania zaliczane do LGBT+. Co równie warte zaznaczenia – młodzi nie obawiają się tych postaw jawnie deklarować.

Marsz przez instytucje.

Oczywiście promocja takich, a nie innych postaw czy wartości, nie obraca się w próżni. Zachodnia cywilizacja krocząca drogą gospodarczego dobrobytu oraz opiekuńczej roli państwa, zaczęła w tych procesach pełnić rolę swoistej szklarni, w której opisywane tu zjawiska mogą „wzrastać”.

Szczególnie czynnik państwa opiekuńczego stanowi doskonały grunt dla rewolucji obyczajowej, która skutecznie obierając drogę „marszu przez instytucje”, mogła rozprzestrzeniać się szybko i sukcesywnie. Skoro instytucje państwowe (m. in. publiczne szkoły, uniwersytety, ośrodki kultury, a nawet przedsiębiorstwa!) są wszechobecne, to i rewolucja obyczajowa obierająca ten kierunek „podboju” stała się wszechobecna.  

Czy jesteśmy bardziej „rozwiąźli”?

Ze znaczącego odsetka osób biseksualnych wyłania się również prosta konstatacja o wzroście rozwiązłości seksualnej w młodszych pokoleniach. Podsycany przez kulturę masową zamęt w obszarze seksualności, nieustannie wzmacnia u kolejnych pokoleń młodych ludzi – o wydawałoby się już ukształtowanej płciowości – chęć poszukiwania innych doznań w tym obszarze. Jeśli z kolei dodamy do tego hedonistyczne nastawienie do życia oraz odrzucenie tradycyjnej (chrześcijańskiej – wszak mówimy o zachodnim kręgu kulturowym) etyki moralnej, to przestaje dziwić tak znacząca tendencja wzrostowa postaw i zachowań LGBT+, a wśród nich szczególnie postaw i zachowań biseksualnych.

W tym miejscu warto na pewno wyłączyć wszelkie uprzedzenia co do samego słowa „rozwiązłość”, a także jego konotacji. Ewentualne skojarzenia z przesadną pruderyjnością, czy oderwaniem od współczesnych standardów moralnych, winny tu ustąpić technicznemu rozumieniu tego określenia. W tym sensie, przykładowo, normą będzie różnopłciowy związek dwojga osób, a zachowaniem rozwiązłym może tu być chociażby chęć „eksperymentowania” w kierunku jednopłciowych zachowań seksualnych, czy też związków poligamicznych (coraz częściej zwanych poliamorycznymi).   

Wydaje się, że właśnie kwestia niezaspokojenia i chęci poszukiwania nowych doznań (co sumarycznie możemy chyba nazwać postępującą rozwiązłością), może być jedną z przyczyn zmian, które zostały ukazane we wspomnianych badaniach społecznych. Z kolei wszelkie idee, postulaty, ruchy społeczne i kierunki polityki, które zbiorczo możemy określić mianem słynnej „ideologii gender”, trafiają tu na idealny grunt do rozprzestrzeniania się.

* * *

Przytoczone tutaj badania i wnioski potwierdzają, że krąg cywilizacji zachodniej wszedł w fazę istotnego zamętu w obszarze ludzkiej seksualności. Warto szczególnie zdać sobie sprawę z tego, że pewne zjawiska w tym obszarze, najbardziej widoczne są w młodszych pokoleniach. To właśnie młodzi ludzie są dziś najsilniej zakotwiczeni w nowej, „postępowej” kulturze lewicowo-liberalnego przekazu, w którego „bańce” tkwią, zwykle nie mając o tym świadomości. Zdarza się, że nawet osoby o konserwatywnych poglądach (i wydawałoby się – „tradycyjnej moralności”) chłoną „postępowe” treści nie podejmując dalekosiężnych refleksji na temat ich wpływu na rzeczywistość (co jest tematem wymagającym odrębnej analizy i tutaj warto takie zjawisko jedynie zasygnalizować). Tym bardziej więc narasta potrzeba rzetelnej debaty w kwestii zmian społecznych, które zostały tutaj nakreślone. Nie wolno nam nigdy zapominać, że wolność decydowania o sobie (również o własnej seksualności), może stać się pozorna, na skutek indoktrynacji, którą bezrefleksyjnie będziemy chłonąć.

Przypisy:

[1] Americans’ Self-Identified Sexual Orientation , Gallup 2020, dostęp do raportu na 16.10.2021: https://news.gallup.com/poll/329708/lgbt-identification-rises-latest-estimate.aspx

[2] istnieje wiele źródeł mówiących o zjawisku biseksualizmu, jak i fazie homofilnej wśród niepełnoletnich – dość przystępnie i znośnie (mimo momentalnych wtrętów ideologicznych) tłumaczy to na swoim kanale na YouTube Natalia Nishka Tur: https://www.youtube.com/watch?v=4mL-7FU6lec