Styl życia

Tam, gdzie mnie oczy poniosą...

Lato w pełni i niektórzy mają jeszcze w planach zorganizowanie sobie wakacji. Jak wiadomo, najlepiej odpoczywamy z dala od zgiełku dużych miast. Podziwianie przyrody potrafi trącić strunę wzruszenia w sercu nawet największego ignoranta. Choć kontakt z naturą można różnie realizować, w każdym z nas drzemie duch poszukiwacza przygód – tacy już jesteśmy.

Po raz pierwszy uświadomiłem to sobie w dzieciństwie, gdy zaczytywałem się w książkach fantasy. Lwia część z nich, na czele z samym „Władcą Pierścieni” zawiera motyw wielkiej wyprawy. To właśnie kontemplując opowieść, snutą przez Tolkiena uświadomiłem sobie, że gdy będę dorosły, chcę samemu zakosztować włóczęgi. Takiej prawdziwej – kiedy niesiemy cały swój dobytek na plecach, śpimy, gdzie nam wypadnie i idziemy w kierunku, w którym nas oczy poniosą.

Nie wszystkie kraje mają tyle szczęścia co Polska. Krajobrazy są u nas bardzo zróżnicowane, a miejsca, gdzie natura zostawiona jest samej sobie, częste. Kiedy jednak planujemy wyprawę pod namiot, swoją uwagę skierujemy zapewne na południe, w stronę gór. To właśnie tam znajdziemy najpiękniejsze widoki i najdzikszą przyrodę. Jednak, co ważne dla piechura, górskie widoki są urozmaicone i zmieniają się szybko, co czyni nawet krótką trasę ciekawszą.

Kompania.

Po pierwsze warto zastanowić się czy chcemy jechać sami, czy z przyjaciółmi. W grupie jest raźniej i ciekawiej, wspólna włóczęga wzmacnia również przyjaźnie. Jeżeli nigdy nie byliśmy w górach czy na biwaku, kolega służący radą jest niezastąpiony. Czyni to również nasz plecak lżejszym – niektóre sprzęty posłużą kilku osobom tak samo dobrze, jak jednej.

Wiele osób decyduje się jednak na samotną wędrówkę. Ta również ma swoje zalety. Skłania do przemyśleń, refleksji. Daje większą wolność. Jest także łatwiejsza do zorganizowania. A nasze życie jest coraz bardziej zabiegane.

Droga.

Po drugie musimy zaplanować chociaż z grubsza naszą trasę. Szczególnie przydatna do tego jest aplikacja i portal „mapa turystyczna”. Najlepiej wyszukać na niej możliwe miejsca noclegowe i poszczególne dni poświęcić na przechodzenie pomiędzy nimi.

Planując trasy, nie warto przeceniać swoich możliwości. Zorganizowanie trasy krótszej, z możliwością zejścia z niej w przypadku niepokojącej zmiany pogody lub wypadku to oznaka siły i odpowiedzialności, a nie słabości czy tchórzostwa. Zresztą, to nie trudność szlaku się liczy, lecz jego piękno i dzikość. Warto również pamiętać o ukształtowaniu terenu – podejście o sto metrów w górę jest z grubsza porównywalne do przejścia dodatkowego kilometra. Dobrze zaplanowana dzienna trasa powinna dać się przejść w około 5, 6 godzin.

Mimo, że śpiąc pod namiotem nie musimy troszczyć się o miejsce w schronisku, to warto zadzwonić w wybrane miejsca podczas planowania trasy oraz w dzień noclegu. W ostateczności należy pamiętać, że część schronisk przyjmuje osoby do spania „na podłodze”, co może się okazać koniecznością w zimną lub burzową noc.

Sprzęt.

Po trzecie trzeba porządnie przemyśleć, co chcemy ze sobą wziąć. Do spania pod namiotem nawet w lecie potrzebny jest śpiwór. Można się jednak łatwo „przejechać” przy wybieraniu takowego. Jak sam boleśnie sobie uświadomiłem, napis 20° na śpiworze znalezionym w domu nie oznacza, że będzie nam w nim 20° cieplej. Natomiast jest to temperatura, w której będzie nam się komfortowo w nim spało. Prawda, że widać różnicę? Zasadniczo, do spania w lecie w górach śpiwory 10° są
wystarczające. I tak zabieramy ze sobą kurtkę czy ciepły sweter.

Buty do górskich wędrówek muszą być wygodne. Jest to absolutnie obowiązkowe, i nie ma co dalej tej podstawowej kwestii rozwijać.

Zabierając niewygodne buty, zasłużysz na los, który zgotujesz swoim stopom.

Innym, cichym bohaterem górskich wędrówek jest wygodny plecak – jakkolwiek mądrze nie zaplanowalibyśmy ekwipunku, wyjdzie nam tego 20, 30 kg. Wiem, że te liczby mogą wydawać się zaporowe. Nie jest jednak tak źle. Plecak, zwłaszcza dobrze dopasowany, czyni przenoszenie ciężarów łatwiejszym niż się wydaje. Noszenie plecaka z trzydziestokilogramowym ładunkiem nie przypomina niesienia trzydziestu kilogramów toreb z zakupami (brzmi koszmarnie, prawda?). Jest raczej jak bycie 30 kg grubszym. Ciężar, który niesiemy warto jednak uwzględnić podczas planowania trasy.

Przydatnymi drobiazgami są również mała apteczka oraz latarka. I jeszcze jedna uwaga – kolory maskujące (jak choćby ciemna zieleń) sprawdzą się w przypadku dużych przedmiotów, namiotu czy innego śpiwora. Jednak drobiazgi lepiej zabierać w jaskrawych kolorach, aby nie zginęły w trawie.

Prowiant.

Najważniejszą częścią prowiantu jest woda. Woda jest dosyć ciężka, jednak im jej więcej mamy w ekwipunku, tym lepiej.

Nie warto odciążać plecaka kosztem ilości zabranej wody!

Inne pokarmy – paradoksalnie im bardziej niezdrowe, tym lepiej. Cukier i tłuszcz oznaczają bowiem lekkie paliwo, zaś słone przekąski zapobiegną utracie elektrolitów podczas wysiłku. Brzmi bardzo przyjemnie, prawda?

Być może nasuwają się wam wątpliwości, czy taka przygoda jest bezpieczna. To dobre pytanie. Warto czuć respekt przed siłami natury. Warto wiedzieć jak rozpoznać nadchodzącą burzę, co zrobić w przypadku spotkania z dzikim zwierzęciem na trasie lub jak zachować się w przypadku innego zagrożenia. Stosowanie się do rad doświadczonych ludzi, ostrożność i rozsądek niwelują zagrożenia, które mogą nas spotkać. Za to przeżycia i smak przygody, które zyskujemy są niezapomniane.

Zdecydowanie warto!

Góry mają w sobie coś mistycznego. Wędrując po nich czujemy się nie tylko bliżej przyrody, lecz również bliżej Boga. Czytając Biblię zauważamy, że wydarzenia mające miejsce na górze są zwykle ważne i doniosłe. Pamiętajmy jaką miłością darzył góry Karol Wojtyła oraz wielu innych szlachetnych ludzi. Do zobaczenia na szlaku!